Przyznam szczerze, że mam prawdziwego hopla na punkcie podkładów. Zdarza się, że po odkryciu któregoś podkładu, jestem bliska uznać go za ideał (na tę chwilę jest nim Studio Skin Smashbox), to za jakiś czas znów mnie korci o spróbowanie jakiegoś nowego, i w ten sposób doszłam do takiej ilości podkładów:
- Guerlain Parure Extreme – odcienie 02 (na zimę/wiosnę i 03 na lato/jesień)
- Smashbox Studio Skin – odcień 2.1
- Dior Forever extreme – odcień 030
- Dior Diorskin Nude – odcień 030
- Lancome Photogenic Lumeessence – odcień 03
- Estee Lauder Nutritious Vita Mineral – odcień 2.0
- Shiseido Perfect Refining – odcienie 040 i 060
- Chanel Teint Innocence – odcień 40
- Chanel Perfection Lumiere
Z wyżej wymienionych na pewno powtórzę nie raz i nie dwa Chanel Tein Innocence – jest to mój faworyt od trzech lat, mimo, że nie należy do ekstremalnie długotrwałych, zaledwie 4 godz trwa na mojej twarzy, i jak krem wtapia się w cerę wciągu dnia. Nakładam go pędzelkiem do podkładów, dołączonej gąbki nie wykorzystuję dlatego, że korzystając z niej, podkład kończył mi się po miesiącu, stosując pędzelek kończy się po 3 miesiącach. Cena wkładu 169 zł w cenie regularnej ( przy trwających vipach w Sephorze 135,20 zł)
Najdłużej na twarzy trwa Parure Extreme, nie podkreśla ani nie tworzy zmarszczek, pięknie kamufluje rozszerzone pory. Jednak ma dwie ogromne wady, mianowicie cena regularna to 215 zł oraz dostępne odcienie, które albo wpadają lekko w róż albo zimny beż – ja lubię żółte tony. Podkład ten nie tworzy maski. Ma zadanie rozświetlające i kryjące – to fakt nie wymaga użycia dodatkowo korektorów. Dobry filt 25 SPF to jego dodatkowa zaleta.
Jeżeli chodzi o żółte tony, to największy wybór ma marka Shiseido, szczególnie te rozpoczynające się od liczby 0. Dla zwolenników lekkiego krycia i kamuflarzu rozszerzonych porów, podkład ten może okazać się strzałem w dziesiątkę. Podkład ten jednak wymaga nałożenia korektora oraz pudru matującego np krzemionki Make up for ever. Cena 151 zł wcenie regularnej.
Smashbox Studio Skin to mój faworyt numer 1 w kilku kwiestiach, po pierwsze krycie doskonałe, nie wymaga poprawek w ciągu dnia, nie ma konieczności dodatkowego matowienia. Nie powoduje zastygania na twarzy mimo, że należy długotrwałych. Żółte odcienie to jego kolejny plus. Jest bardzo wydajny. Nie zapycha cery. Po dwóch miesiącach używania w buteleczce jest jeszcze 2/3 zawartości. Nakładam go pędzlem do podkładu na wcześniej nałożony krem. nie wymaga używania bazy. Cena niestety odstraszająca -195 zł.
Ten z Estee Lauder był moim pierwszym podkładem kryjącym rozszerzone pory jaki odkryłam. Nadaje efekt wypoczętej buzi, jak żaden inny podkład. Po nałożeniu Nutritious, dobrze jest jeszcze zmatowić twarz krzemionką lub pudrem jedwabnym. Trwałość taka jak w przypadku Chanel Teint Innocence, czyli ok. 3-4 godzin. Cena dość przychylna – 165 zł.
Diorskin Forever miał być przeciwieństwem dla Diorskin Nude, bo ten drugi za bardzo jest „przezroczysty”. Forever na pewno nie nadaje się latem, dlatego, że powoduje nadmierne wytwarzanie sebum. Właściwie to ja nie wiem, co on robi w mojej kosmetyczce, nie pamiętam, co mnie skłoniło do jego kupna. Cena regularna to 199zł.
A Lancome Photogenic jak sama nazwa wskazuje jest bardzo fotogeniczny, przepięknie wygląda cera na zdjęciach, taka nieskazitelna i wygładzona. Uwielbiam użycie flesza mając ten podkład na twarzy 🙂 Jest to mój taki numer 2 zaraz po Studio Skin. Odcienie głównie dominują w beżach, bez grama żółci czy różu.Trwałość bez użycia krzemionki 4 godz, z krzemionką – 7. Cena stosunkowo duża – 189 zł.
Wszystkie wyżej wymienione podkłady łącżą dwie rzeczy – mianowicie wysoka cena oraz wszystkie kryją rozszerzone pory.
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące tych podkładów, zamieście je w komentarzach, chętnie odpowiem.