Kupiłam go z dwóch powodów. Po pierwsze, ktoś kiedyś wspomniał mi o nim pokazując nazwę odcienia. Faktycznie, odcień Perfect Praline brzmiał dla mnie idealnie. Po raz drugi został wspomniany przez moją ulubioną czytelniczkę – Aurelię, dla której jest on ulubieńcem od lat. Mając podobny typ skóry i te same oczekiwania wobec podkładu, postanowiłam przy najbliższej super okazji rabatowej go kliknąć.
Właściwie trzecim powodem jest niezwykle zachęcający opis:
Pierwszy podkład Givenchy zainspirowany cyfrowymi zdjęciami.
Photo’Perfexion odtwarza efekt idealnej cery osiągnięty za pomocą cyfrowego retuszu, pozostając niewidoczny, dzięki dwóm bezprecedensowym technologiom. Kompleks SkinPerfector działa niczym cyfrowa gumka, zaś Kompleks Lighting dostosowuje kąt padania światła. Nieregularności, niedoskonałości i drobne zmarszczki znikają, jak za sprawą magii!
Rezultat ? Cera jest wygładzona i promienieje światłem. Nareszcie piękno nie istnieje wyłącznie w świecie wirtualnym!
Konsystencja fluidu – naturalne satynowe wykończenie – średnie krycie – każdy rodzaj cery – SPF 20 – PA+++
Dodatkowo Photo’Perfection nie zawiera w składzie alkoholu, co jest dla mnie zaskoczeniem, ale i wielkim plusem. Nigdy dotąd nie udało mi się kupić takiego podkładu. Każdy, który mam, ma alkohol wymieniony zaraz na samym początku. Pierwsze testy zaczęły się w lutym. Pierwsze wrażenia – kompletna klapa. Wcale nie podobał mi się końcowy efekt, szybko znikał z twarzy. Dodatkowo nie mogłam się z nim dotrzeć i czym go nakładać, aby wydobyć z niego potencjał. Irytowało mnie to, że nie wpływał tak wygładzająco na strukturę rozszerzonych porów, a opinia jaką słyszałam była bardzo pochlebna i Aurelia bardzo go chwaliła pod kątem ukrywania rozszerzonych porów. Po kilku dniach postanowiłam wstrzymać się z jego nakładaniem. 4 godzinna trwałość też mnie nie satysfakcjonowała i nie zauważyłam, aby brak alkoholu miał dobry wpływ na utrzymanie sebum. Odstawiłam go.
Sytuacja uległa diametralnej zmianie, kiedy wróciłam do niego w maju. Jak nie ten podkład. Wszystkie problemy, jakie odnotowałam zimą zniknęły. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale teraz mogę o nim napisać same zachwyty, o których mi już Aurelia wspominała.
Photo’Perfection bardzo ładnie wtapia się w skórę i pięknie wyrównuje jej strukturę. Pomimo lekkości bardzo dobrze radzi sobie z kryciem. Czuję, że moja skóra pod nim oddycha. Warto go nałożyć na krem o lekkiej, silikonowo-żelowej konsystencji. Wtedy lepiej kryje rozszerzone pory. Wiosną jest zdecydowanie trwalszy. Zimą utrzymywał się do 4 godzin, a aktualnie – cały dzień. Od czego to zależy? Od dodatkowego utrwalenia lekkim pudrem, np Shiseido Sheer & Perfect lub sypkim HD z Make up for ever. Co do wydajności – może się szybciej skończyć jeśli będzie nakładany na krem. Położony na bazę, np z marki Smashbox zyskujemy na wydajności. Jego pojemność to 25 ml. Warto go przetestować. Cena 225 zł.