5 rzeczy, które ostatnio zmieniłam

 

 

Dawno nie było wpisu typu lifestyle, a trochę mi się nazbierało wątków z zakresu nieco mniej i bardziej życiowych tematów. Co prawda szykuje się post dotyczący zupełnie odmienionego przeze mnie podejścia i metod leczenia objawów oraz przyczyn choroby autoimmunologicznej, o której istnieniu dowiedziałam się równy rok temu.  Jednak zanim nadejdzie ten dzień i jeśli w ogóle nadejdzie, czeka mnie jeszcze wykonanie badania na TSH, aby być w 100% pewną, że to, jak się czuję i jaką dysponuję kondycją, nie jest efektem placebo, tylko to się dzieje naprawdę (!) i potwierdza to również wynik badań laboratoryjnych. Jednak czuję z każdym dniem, że jestem coraz bliżej rozwiązania problemu i znalezienia panaceum na to całe zło. 

 

5 rzeczy, które ostatnio zmieniłam to: fryzjera, regularne kupowanie czasopism i gazet na książki, aromat w moim domu oraz leczenie mojej choroby zwanej Hashimoto. I tak, jedni planują na wiosnę porządki w szafach, inni w garażach itd., tak ja postanowiłam zrobić porządek w swoim życiu i podejściu do kilku istotnych kwestii. Wszystkiego oczywiście nie wymieniam, ale chciałam się podzielić kilkoma najważniejszymi – jak mi się wydaje – tematami, które mają spory wpływ na moje samopoczucie. Zacznę od – być może – najmniej istotnego:

 

 

Zrezygnowałam z usług regularnego farbowania włosów u fryzjera

Od półtora roku, co miesiąc latałam do fryzjera i za każdym razem zostawiałam u niego 150 zł za farbowanie. To w ciągu roku naprawdę sporo kasy, jednak bardzo mi zależało na ładnym wyglądzie moich włosów. Któregoś pięknego dnia jego farba nie złapała jak powinna i na następny dzień roboczy zgłosiłam brak efektów i nadal ciepły ton włosów. Przyjął to jako reklamacje i miał zadzwonić, aby uzgodnić termin wizyty. Jednak w ciągu miesiąca nie doczekałam się żadnego odzewu, co też czułam, że tak będzie. Postanowiłam, że sama sobie znajdę idealną farbę oraz kolor i zacznę je farbować sama  – w domu. Miałam to szczęście, że wiedziałam, gdzie i w jakim sklepie online szukać profesjonalnych farb do włosów. Zdecydowałam, że trochę je przyciemnie i dlatego…

 

 

Przestałam rozjaśniać włosy i dążyć do idealnego, chłodnego blondu 7.1

Przez te dwa lata, a może nawet więcej czasu doświadczyłam, jak trudno jest brunetkom od urodzenia utrzymać chłodny odcień blondu. Ile kosmetyków na to idzie, ile eksperymentów i czasu zajmuje  znalezienie idealnego szamponu do chłodnego blondu. Ile pomyłek i ile wtop można zaliczyć oraz to, jak łatwo można uzyskać zielony odcień na włosach po szamponie typu no yellow. Mój przesympatyczny ex-fryzjer idealnie w punkt to określał – po prostu – glon 🙂

 

Kiedy sięgnęłam po odcień 6.16 i zobaczyłam efekt, wiedziałam, że to moje bingo! Odechciało mi się rozjaśniania włosów, patrzenia na to, jak po 10 dniach wybijają się żółtawe refleksy i to, ile jest przy nich tak naprawdę roboty. Kiedyś na moim profilu na instagramie wstawiłam dwie fotki – w jasnych z grzywką oraz w ciemnych bez grzywki i zapytałam Was, w której wersji wyglądam korzystnie? Zdecydowana większość odpowiedziała, że lepiej i bardziej mi do twarzy w tej drugiej. To był pierwszy krok do zastanowienia się, czy czegoś nie zmienić w swoim wyglądzie. Dlatego bardzo dziękuję tym z Was, które wyraziły swoje zdanie i dały mi powód do zastanowienia się. 

 

Część zaoszczędzonej kasy przeznaczam na książki i kwiaty, czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 

 

 

Zmieniłam podejście do swojej choroby i znalazłam na nią inny sposób leczenia

W tej kwestii mogę napisać tylko tyle, że wzięłam mocno pod lupę wiedzę na temat procesu uszczelniania jelita cienkiego i zaczęłam powoli wdrażać metody leczenia, bacznie obserwując, jak reaguje na to wszystko moje ciało. Czy jest poprawa? Jak reaguje mój organizm na zjedzenie danego składnika. Czy mój system odpornościowy jest silny i jak szybko radzi sobie z infekcjami. Wsłuchiwanie się w siebie jest niewątpliwie bardzo pomocne.

 

Zaczęłam też czytać sporo na temat pasożytów i grzybów mogących tkwić w naszych jelitach. Ich rozpanoszenie się może powodować wiele chorób, o których przeciętnie żyjący człowiek może nie zdawać sobie sprawy. 

 

Najgorsze jest potem to, że człowiek przyjmuje lek z potworną ilością możliwych skutków ubocznych na chorobę, której być może wcale nie ma. A pasożyty stały się już całkiem odporne na antybiotyki i taka chemia ich w żaden sposób nie rusza. Brak dostarczenia im pożywki i całkowita zmiana sposobu odżywiania – to je niszczy. A potem człowiek nie musi już brać leków przeciwbólowych na bóle głowy, znika migrena albo zatoki nosowe oczyszczają się same i nowa, żywa energia krąży w ciele i znów można poczuć, jak to jest mieć moc. 

 

Bardzo polecam Wam trzy strony, trzech wspaniałych ludzi, którzy mają fantastyczną wiedzę, to:

 

Damian i Motywator Dietetyczny 

Kasia Pepsi Eliot

Artur i jego Blog o zdrowiu i odżywianiu

 

White Praline

 

Kupuję książki zamiast gazet

Etap kupowania co miesiąc sterty gazet i czasopism mam już od jakiegoś czasu za sobą. Pomijam już kwestię  finansową, ale jakby nie patrzeć, to za 60 zł mam naprawdę świetną książkę, która coś wniesie do mojego życia, a nie będzie tylko stertą powtarzających się systematycznie informacji, które dokładnie rok temu czytałam w tym samym czasopiśmie kobiecym. Tak, książka w porównaniu do gazety to prawdziwie cenne źródło informacji. Podobne podejście do zakupów w Empiku (we Wrocławiu, w Domu Handlowym Renoma, Empik jest największy ze wszystkich w Polsce) zauważyłam również u mojego męża. Na ladę kładziemy do skasowania same książki. Uzależnienie od wiedzy przybiera u nas coraz większą postać i to mnie bardzo cieszy 🙂

 

 

Przerzuciłam się ze świeczek aromatycznych na olejki eteryczne

Kamfora, eukaliptus, cyprys, świerk, mięta, gałka muszkatołowa, cytryna – kocham, kocham i jeszcze raz kocham te klimaty! W świeczkach trudno mi było odnaleźć takie zapachy. Wśród olejków eterycznych panuje pełen raj dla moich zmysłów i preferencji zapachowych. Czasami mam wrażenie, że jestem od tego uzależniona, bowiem uwielbiam czuć w mieszkaniu, jak aromat olejku eterycznego, a właściwie mieszanki, którą sama komponuję, wypełnia całą przestrzeń salonu. Ile razy już słyszałam, co tak pięknie pachnie, a najczęściej padało pytanie, gdy pachniała cytryna z rozmarynem i gałką muszkatołową. Jestem ciekawa, czy moja fascynacja olejkami kiedykolwiek zgaśnie jak świeczka.

 

 

 

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że mój niniejszy wpis spodobał się i być może kogoś zainspiruje lub zmotywuje do zdobywania wiedzy na tematy, które go dotyczą. Jednego wątku ostatecznie nie wyczerpałam, ale obiecuję, że gdy będę wiedziała już nieco więcej i sama się przekonam, czy to faktycznie działa, to obiecuję, że następny wpis z kategorii lifestyle będzie w pełni poświęcony tylko temu jednemu zagadnieniu.