Ulubione perfumy, kosmetyki do makijażu i pielęgnacji – wrzesień 2018 (foto + 🎬)

 

 

Wrzesień kończy się cudownie! Był niezwykle emocjonującym miesiącem jeśli chodzi o pojawienie się mnóstwa nowości. Nie sposób jednym tchem wszystkiego wymienić. W perfumeriach aż zawrzało od nowych marek – Fenty Beauty, Anastasia Beverly Hils w SEPHORA, z kolei w perfumerii Douglas zadebiutowała marka Kilian oraz By Terry.

 

W tym miesiącu udało mi się odkryć imponującą ilość perełek kosmetycznych do makijażu oraz przepiękny zapach. Bez dłuższego zastanowienia postanowiłam dodać ich do ulubieńców miesiąca i w ten o to sposób powstała pełna lista rewelacyjnych produktów, które bardzo polecam osobiście przetestować. Na końcu tego wpisu będzie czekała mała niespodzianka. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

 

No to zaczynamy:)

 

 

 

Pielęgnacja

Moim absolutnym hitem w tym i poprzednim miesiącu jest serum, które towarzyszy mi od początku wakacji i jest tak genialne, że wystarczy mi tylko mała porcja tego kosmetyku, aby zapewnić super nawilżenie skóry bez konieczności sięgania po dodatkowe kosmetyki. To serum marki SISLEY PARIS – Hydra-Global Booster. Swoje fantastyczne działanie zawdzięcza aktywnym składnikom naturalnego pochodzenia, m.in: ekstrakt z Agawy Niebieskiej z Meksyku, ekstrakt z nasion Karobu, ekstrakt z Cedru Japońskiego, ekstrakt z Irysa, ekstrakt z Dzikiego Bratka, a także ekstrakt z Szarotki.

 

Konsystencja cudownie się wchłania, skóra momentalnie nabiera miękkości, a cera promiennego i świeżego wyglądu. Od razu jest gotowa na ewentualny makijaż. 

 

 

Z tej samej marki cenię sobie również tonik do twarzy mający za zadanie oczyścić skórę oraz przywrócić równowagę cerze mieszanej – to Lotion Purifiante Equilibrante aux Resines Tropicales. Przyjemnie odświeża, koi oraz przygotowuje skórę na kolejną porcję pielęgnacji. Ma znakomite składniki, które pomagają skórze dobrze wyglądać – ekstrakty z benzoiny i herbaty jawajskiej, ekstrakt z liści przewrotnika, kompozycja D-Pantenolu, mirry i kadzidła.

 

Nie pozostawia nieprzyjemnie ściągniętej skóry, nie przesusza, zwęża delikatnie pory i przede wszystkim ma dobrze matuje. 

 

 

Makijaż

 

Makijaż twarzy

W tym dziale pojawiło się kilka nowości, ale kilka produktów wciąż towarzyszy mi każdego dnia, np rozświetlająca baza pod makijaż Sisley – Instant Eclat. Uwielbiam jej działanie nawilżające oraz to, jak cudownie wydobywa potencjał i współgra z podkładem. Mogę go wtedy użyć znacznie mniej, a tym ulubionym podkładem we wrześniu był Power Fabric Giorgio Armani. Ma fantastyczne działanie upiększające cerę. Cudownie wygładza, maskuje rozszerzone pory, genialnie kryje i nas dodatek jest niewidoczny na twarzy. Maestro!

 

Kolejnym, świetnym kosmetykiem do rozświetlania jest rozświetlacz w płynie Teint Couture Radiant Drop marki Givenchy, którego używam na nieprzypudrowany podkład. Odcień 02 – Radiant Gold idealnie wtapia się w mój koloryt skóry i pozostawia widoczny, ale nienachalny blask i cudnie mieniący się glow na szczycie kości policzkowej. Śmiało można nim podkreślić także inne partie skóry takie jak: wewnętrzny kącik oka, pod linią zewnętrzną brwi, łuk kupidyna, a nawet nad linią żuchwy oraz oczywiście dekolt. 

 

 

 

Wielkim odkryciem tego miesiąca jest korektor/rozświetlacz w pisaku do stosowania nie tylko pod oczy – Stylo Lumière marki Sisley. Jakie daje efekty? Wygładza, tonuje, maskuje oraz pięknie odbija światło tam,  gdzie zostanie użyty. Swietnie sobie radzi jako baza pod cienie, ładnie wyrównuje koloryt i niweluje zaczerwieniania na powiece. To jak wygląda pod oczami przechodzi wszelkie wyobrażenie. Absolut w swojej dziedzinie! 

 

Do pudrowania udało mi się odkryć coś, co dotąd nikt w polskiej blogosferze nie pokazywał – to puder Perfect Selfie Wunder2. Znakomity puder do utrwalania, wygładzenia i nadania spójności pomiędzy odcieniami na skórze. Kolejny absolut! Aczkolwiek ze względu na skład mogę sobie na niego pozwolić tylko w momencie, gdy przygotowuje zdjęcia na bloga i Instagrama. Na codzień, choć jest fenomenalny, wolę sięgnąć po inny puder, np. O!Mega Bronze Coconut Perfect Tan #104, Marc Jacobs. To mój triumfalny kosmetyk! Odcień brązu jaki nadaje cerze jest po prostu idealny. Można nim stopniować opaleniznę oraz konturować rysy. Ma taką pojemność, że chyba wystarczy na kilkanaście miesięcy codziennego używania, a nie jak w przypadku 9 gramowego pudru – 3 miesiące. 

 

Oprócz pudru brązującego lubię również stosować mineralny róż do policzków marki BECCA. Odcień Wild Honey pasuje nie tylko do mocno opalonej cery, ale również nadaje się w momencie, gdy skóra twarzy zrobi się już jasna. Nie robi pomarańczowych refleksów ani czerwonych tonów. To taki stonowany, ciepły brąz z domieszką beżowego łososia. 

 

Makijaż oczu

Dwie nowości w tym miesiącu zrobiły na mnie piorunujące wrażenie – to nowa paletka cieni Pupa Milano – Cosmic Queen oraz maskara NARS – Climax. Cosmic Queen to kombinacja 10 cieni, każdy z nich jest świetnie napigmentowany. Tylko czarny cień ma małą tendencję do osypywania się, pozostałe na szczęście nie. 10 kolorów i fantastycznie utrzymana stylistyka barw, która daje możliwość wykreowania przeróżnych makijaży w różnych tonacjach. Najbardziej przypasował mi czarny kolor, którym lubię podkreślać górną linię wodną. Z kolei niebieskim i szmaragdowym mogę stworzyć przepiękny makijaż oczu idealny na jesienną porę do jasnej jak i ciemnej szminki. Pięknie podbijają miodowy kolor moich oczu. 

 

Cienie z paletki Pupa Milano mają bardzo dobrą i satynową konsystencję, lekko się rozprowadzają i łatwo blendują. Trwałość jest bardzo dobra, aczkolwiek pod koniec dnia kolorki nieco blakną, ale to chyba normalne w momencie, gdy nie stosuje się bazy pod cienie. 

 

 

Phyto-Khol Star Waterproof marki Sisley to moja najbardziej trwała kredka, jaką posiadam w swoich zbiorach kosmetycznych. Używam ją do robienia lub poprawiania kreski cieniem. Kiedyś robiłam kreskę na powiece tylko samym cieniem i potem pod wieczór moje oczy, zamiast kształtu migdału miały dziwnie okrągły owal. Teraz już tego efektu nie mam.

 

Kredka Sisley ma idealnie miękki, ale nie łamiący się rysik, co bardzo ułatwia malowanie kreski i jej rozcieranie. Odcień Sparkling Black to jak sama nazwa wskazuje kolor czerni z domieszką brokatowych iskierek. W sam raz na zbliżający się sezon imprez w ostatnich dniach miesiąca. 

 

 

Moje rzęsy coraz częściej maluję dwoma różnymi maskarami. Po pierwsze lubię zróżnicowanie, testowanie nowości, ale również swoich ulubieńców jak np. maskarę Roller Lash, która po 3 miesiącach właśnie się skończyła, a to była miniatura opakowania i tylko 4 gramy produktu. Benefit Cosmetics Rulez!

 

Do ulubionych produktów do brwi mogłabym wymienić znacznie więcej świetnych kosmetyków, ale postanowiłam, że w tym miesiącu będą pokazane tylko dwa, to Fool Proof Brow Powder i Gimme Brow – duet absolutnie doskonały dla profesjonalistów, amatorów jak i laików. Marka Benefit Cosmetics wie jak stworzyć kosmetyki, które staną się hitem na całym świecie.

 

 

Usta

We wrześniu mocno cudowałam z makijażem oczu i niekiedy potrzebowałam bardzo neutralnego koloru na ustach, czasami nawet aż za bardzo i przyznam, że taki efekt, choć już mało popularny, to bardzo mi się podobał. Mam na myśli połączenie ciemnych cieni z brązem i czernią i ustami w mocnym, matowym nude. I to, o co mi chodziło od kilku lat osiągnęłam ze szminką Sephory – Cream Lip Stain #32.

 

Ten kolorek #32 super pasuje do mocnego smoky eyes, ale również do klasycznej kreski eyelinerem lub kredką. I zauważyłam, że zamiast standardowo nią malować usta to lepiej się prezentuje jak się ją wklepie w usta. 

 

Jednak na dłuższą metę mat potrafi się znudzić i wtedy Gloss Bomb Fenty Beauty by Rihanna to istne cudo i tafla połysku jaka może pojawić się na ustach. Świetny efekt, trwałość, konsystencja. Wszystko na plus. 

 

 

Perfumy

W tym miesiącu sporo eksperymentowałam, odkrywałam nowe i na nowo zapachy ze swojej kolekcji, która liczy bodajże 180 flakonów. Eksperymentowałam z zapachem letnim jak się będzie nosił w chłodną pogodę i przyznam szczerze, że Hollister Free Wave to doskonałe perfumy, dzięki którym szybko można sobie przywołać wakacje i czas spędzony nad lazurowym morzem. Kojarzą mi się z chwilą, gdy rozanielona leżałam na piasku i wpatrując się w błękit nieba marzyłam o nowym domu, nowym miejscu i nowych możliwościach. Po prostu snułam sobie plany i teraz ten zapach kojarzy mi się z tą cudowną chwilą. 

 

Nowy zapach, który od niedawna pojawił się w perfumerii oraz na mojej skórze to dzieło marki Givenchy – L’Interdit. Perfumy bardzo mocne, z pazurem, pełne bukietu białych kwiatów złączonych otulającą tuberozą, paczuli i kwiatu pomarańczy – idealne na zbliżający się chłodny sezon. Trwałość mega imponująca!

 

 

 

We wrześniu wróciłam do pudrowej i aksamitnej kategorii perfum – Love Chloe i Dahlia Divin Le Nectar Givenchy. To zapachy, które nigdy się nie znudzą. Za każdym razem dają się odkryć na nowo i mają w sobie tyle czaru i wdzięku, że trudno jest ujarzmić swój zachwyt nawet po czasie. Są bardzo zmysłowe i pięknie podkreślają piękno i pewność siebie.

 

Cenię klasykę i to bardzo, ale lubię ją też w odmienionej wersji jak np. Flowerbomb Bloom jako bardziej wytrawna woń. Więcej w niej szypru, którego uwielbiam niż waty cukrowej i mocnej wanilii. To nadal bomba kwiatowa, ale już w spokojniejszej i doroślejszej wersji. 

 

I już wiecie wszystko. Teraz mam dla Was niespodziankę – krótki film z udziałem wymienionych kosmetyków do pielęgnacji i makijażu. Zapraszam!