Ulubione produkty pielęgnacyjne

 

Po kilku latach doświadczania różnych specyfików na twarz, mam już swoich tzw „ulubieńców”. Za pomocą tych doświadczeń wiem już, że mam cerę dość przewrażliwioną na zbyt bogaty krem odżywczy, więc kremy dla pań powyżej 40 roku życia muszę omijać szerokim łukiem. Szkoda, bo lubię takie kremy, jednak moja cera NIE. Reaguje wtedy bardzo nieprzyjemnym wysypem podskórnych grudek, które potem zwalczam dwoma wspaniałymi specyfikami, mianowicie żelem punktowym Shiseido Pureness Blemish Targeting Gel, oraz peelingiem StriVectin-SD.

Może zacznę od początku jak wygląda moja pielęgnacja zaczynając od zakręcenia wody po wieczornym prysznicu. Na mokrą jeszcze skórę lubię nasmarować ciało olejkiem z Body Shopu, dopiero po tej akcji sięgam po ręcznik. Masełkiem z Organique smaruję miejsca, które lubię mocniej nawilżyć, sam olejek tak nie zmiękczy skóry jak to potrafi owe masełko. Sam zapach dodatkowo potęguje przyjemność z użycia tego kosmetyku.

 

Demakijaż
Olejek do demakijażu z Sephory używam już pod prysznicem, unikam dzięki temu tarcia delikatnej skóry oczu wacikami kosmetycznymi. Ewentualnie, to co jeszcze zostało do zmycia poprawiam płynem dwufazowym z Yves rocher. Mając już czystą skórę wokół oczu, sięgam po tonik Eisenberga LOTION TONIQUE Trio Moleculaire, którego zapomniałam dodać do zdjęcia).

Pielęgnacja
Na tak przygotowaną skórę stosuję masaż twarzy z odrobiną olejku Clarins Huile Lotus albo robiąc czasem przerwy od olejku zamiennie używam serum Estee Lauder ANR i na to krem nocny Clarins  Multi-Active.
Podczas porannej toalety dzień zaczynam od matującego toniku Eisenberga Lotion Purifiante, lub w razie większej „awarii” na twarzy, po tonik dr Brandta Poresolution. Tonik doktorka w porównaniu do płynu złuszczającego Clinique (3), nie drażni tak cery powodując silny atak ciągłego oczyszczania cery, ani też tak nie działa na zwężenie porów, za to świetnie matuje i gasi zaczerwienione miejsca wokół krostek. Świetnie pachnie również zapachem eukaliptusa.

Po delikatnym przygotowaniu cery na makijaż, sięgam po moje ulubione „żelazko”, czyli lotion Shiseido Nutriperfect – „prasuje” i dodatkowo zmiękcza skórę twarzy. Po zastosowaniu Nutriperfect nie czuję już potrzeby dodatkowego nawilżania cery, ale zdrowy rozsądek nakazuje nałożyć coś jeszcze, choćby z filtrem i tu wybór padł na krem, co prawda do używania na mocne słońce latem, ale świetnie się sprawuje przez cały rok, to upiększający krem Dior Bronze Protection Solaire z filtrem 30 SPF. Jeśli mam nieco mniej czasu na poranną pielęgnację, to skupiam się tylko na toniku matującym oraz na serum Guerlain Super Aqua-Serum. Mocno nawilżające serum w zupełności wystarcza mojej cerze. Na to makijaż i gotowe 🙂

Przed samym wyjściem ręce smaruje balsamem żurawinowo-cytrynowym marki Pat&Rub. Nie znam lepszego kremu do rąk, który tam pięknie potrafi utrzymać w nienagannym stanie skórę rąk podczas tak niskich temperatur, a właściwie podczas zmian temperatur – z domu na dwór, z dworu do domu.


Aha zapomniałam dodać – mam cerę mieszaną i 30 lat na karku:)