Niby te same produkty w dwóch różnych od siebie opakowaniach, a jednak działanie obu do siebie nie podobne.
Ten w tubce 60 ml można było ( lub jest) kupić w zestawie za 119 zł/ przecenionym z 399 zł, z kolei ten w słoiku 50 g jako pojedynczą sztukę za 380 zł. Oba do stosowania dwa razy w tygodniu w odstępie 3 dni. Oba łączy nazwa „microdermabrasion” i oba są do każdego typu cery. Gdzie tkwi problem…? Otóż tylko jeden z nich działał jak powinien, i jak sam doktorek obiecywał.
Z Microdermabrasion dr Brandta pierwszy raz zetknęłam się 3 lata temu. Mając ogromny problem z rozszerzonymi porami, które dziś na szczęście tak nie wyglądają, szturmem poszukiwałam coś, co je zwęzi, oczyści i porządnie zetrze powstałe grudki. Po przetestowaniu kilkunastu próbek różnych peelingów, jakie starały się dobrać konsultantki w Sephorze, tylko jeden sprostał oczekiwaniom – był to skandalicznie drogi ścierak w słoiku, podpisany przez doktorka.
Jego działanie było dla mnie spektakularne, widziałam gołym okiem, jak obkurcza pory, jak wygładza linie mimiczne, jak pionowa bruzda nad czole spłyca się po każdym jego zastosowaniu. Używałam go nie 2, a 3 razy w tygodniu. Za każdym razem twarz była jaśniejsza, a drobne grudki powoli ulegały zanikaniu. Produkt okazał się też niesamowicie wydajny – 50 g starczyło mi na 9 miesięcy.
Wszystko super, pięknie, fajnie, tylko co z tego, że kosmetyk tak niesamowicie wydajny jak działał tylko przez 6 miesięcy. Tak samo też trwa jego czas na zużycie. Przez dalsze 3 miesiące jego spektakularne efekty zanikły. Skończyłam opakowanie, myślac że cera uległa przyzwyczajeniu, ale żadne odstępy czasu już nie przynosiły tych rezultatów, co oczekiwałam.
Podczas zeszłych wyprzedaży, widząc w zestawie moją ulubioną mikrodermabrazję, jeszcze za 4 razy niższą cenę, postanowiłam wrócić do niej, mimo, że moje rozszerzone pory są już opanowane i trzymane w takich samych ryzach, od 3 lat.
I co? I spotkało mnie wielkie rozczarowanie, to nie ten sam efekt działania, co mikrodermabrazja w słoiczku. Marny efekt najtańszego peelingu bez efektu rozjaśnienia kolorytu, spłycenia linii mimicznych, czy też „zwykłego” poprawienia wyglądu cery. Dlatego nie dajcie się nabrać, jak ja, że produkty w zestawach są tak samo dobre, jak te kupowane w pojedynczych opakowaniach.