Dior Diorskin Nude Air

 

Marka Dior nie była pierwsza ze swoim podkładem. Na początku był Maestro Fusion Armaniego, potem na początku lutego 2014 Lancome wypuścił na rynek Miracle Air. A potem kolejno Chanel ze swoim Perfection Velvet, Yves Saint Laurent z Fusion Ink, L’oreal z Magique Nude, oraz od niedawna Sephory Teint Infusion.

Testowałam 3 odcienie – #010, #020 a nawet #033. I nie tylko różnica polegała w tonacji. Zauważyłam, że każdy z nich inaczej krył. I to najjaśniejszy kolorek spisywał się najlepiej. Nie tylko sprawdził się jako podkład, ale równie genialnie jako baza. Mało tego, bardzo przypominał mi Maestro Winter Glow z Armaniego.
Jedno hasło musi być skojarzone i zapamiętane z tym podkładem – im mniej tym większy efekt. Dosłownie odrobina, 3 malutkie krople wystarczą na pokrycie cery. Po rozłożeniu go po całej powierzchni twarzy, dajcie mu 2 minuty, żeby ładnie wtopił się w cerę. Ciepło dłoni przyłożonych do twarzy może ten efekt przyspieszyć, ale delikatnie, żeby nie zetrzeć podkładu.


 
#010, czyli IVORY to piękny ciepły beż bez odrobiny żółtego. Idealny na tę porę roku. To właśnie ten odcień pięknie przykrył pory, naczynka. Jednak z zaczerwienionymi niedoskonałościami już sobie niestety nie poradził. Za duża ilość podkładu w jednym miejscu potrafi oszpecić to miejsce, uwydatniając niedoskonałości, jak np zbiera się w bruździe nosowej i uwydatnia tam rozszerzone pory. Ale mała ilość tworzy odwrotny efekt. dlatego wciąż należy pamiętam o minimalnej ilości.

Sprawdzałam go na 3 różnych pędzlach – płaskim syntetycznym do podkładu, sephorowym do pudru mineralnego, oraz gęstym ściętym do podkładów. Tym ostatnim było najlepiej i najłatwiej.

Jeżeli aktualnie stosujecie wszelkie kuracje kwasami glikolowymi lub owocowymi, lub jakikolwiek Wasz kosmetyk (nawet tonik) będzie miał w składzie coś, co złuszcza Wasz naskórek, będziecie mieć problem z rolowaniem podkładu. Ponadto uwidoczni suche skórki. A tak poza tym, każdy nawilżający i liftingujący krem, czy serum będzie kompatybilne z Nude Air.

Pomiędzy #010 a #020 Beige Clair jest różnica prawie o 3 tony ciemniejszego pigmentu. Oprócz tego, że odznacza się od szyi, zauważyłam mniejsze kamuflowanie porów. Niedoskonałości naczynkowe są natomiast ładnie ukryte, podobnie jak zaczerwienienia spowodowane krostkami.

Kolorek #033 Beige Apricot, to już bardzo ciemny kolorek, idealny na lato dla tych, co opalają wszystko, prócz twarzy. Kryje wszystko najlepiej – pory, naczynka i zaczerwienienia. Jednak ma tendencje do tworzenia smug.

Zobaczcie zatem jak się prezentuje „dziesiątka” na twarzy, najpierw cera bez podkładu:


I efekt końcowy 🙂 Sam podkład nadaje subtelny mat. ale prawdziwym uwieńczeniem jest nałożenie pudru z tej samej serii. Ja użyłam odcienia #020.

Poniżej podkład i puder razem. Dodam tylko, że testując #20 jak i #30 zauważyłam znaczącą różnice w nadawaniu woalki. #20 była najlepsza. Jak będziecie same testować, pamiętajcie byście dali chwilę, puder dopiero po 5 minutach od nałożenia zaczyna ładnie wyglądać na twarzy.

z

Poniżej cera muśnięta bronzerem NUDE AIR #001


JESZCZE raz powtórzę – im mniej, tym większy efekt! Pamiętajcie o tym, jak będziecie testowały:)

Podkład Nude Air trzyma się w bardzo dobrym stanie przez 6 godzin od nałożenia. Nie powoduje u mnie nadmiernego wydzielania sebum, ani nie zapycha. Jeśli ktoś ma ochotę przedłużyć jego trwałość, proponuję go nałożyć na BB Glow marki Guerlain. Trwałość 10 godzinna i zadowalający efekt.

Cena 229 zł. *

*Ale z rabatem 5LBE do 8 marca 2015 kupicie go 20% taniej na Sephora online.