Shiseido Pureness matujący sztyft

 

Jako posiadaczka cery mieszanej z tendencją do powstawania zaskórników oraz z rozszerzonymi porami, mam ogromne oczekiwania wobec kosmetyków, które potrafią sprytnie poradzić sobie z tymi problemami. Potrzebuję kosmetyku, który matuje aczkolwiek nie wysusza. Będzie szybki oraz fenomenalny w działaniu. I taki znam. To sztyft matujący Shiseido z linii PURENESS.

 

Odkręcany sztyft oparty między innymi na krzemionce, talku oraz mice zasługuje na miano genialnego produktu. Nie uczula, nie zapycha, nie powoduje wysuszania, utrzymuje sebum w ryzach. Nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Jego efekt potraf zaskoczyć bardzo pozytywnie.

 

 

A teraz zaprezentuję Wam działanie tego sztyftu. Poniżej na zdjęciu moja cera tuż po umyciu żelem oczyszczającym. Nie ma na niej żadnej pielęgnacji. Pory są na pewno przez Was zauważalne, więc rozdrabniać się w szczegóły nie będę. Przejdę do konkretów.

 

 

Po użyciu sztyftu, efekt matujący jest zauważalny w jednym momencie. Lekko rozbiela skórę nie wysuszając jej, a jedynie doprowadza do gładkiej i równej skóry. Sztyft nie powoduje żadnych chłodzących efektów ani szczypania. Jest bardzo delikatny dla cery. Aplikacja jest bajecznie prosta. Rysujemy nim jak miękką kredą, by następnie wklepać lub rozsmarować palcem, uzależniając od tego swój poziom oczekiwań, czy ma być mocny lub delikatny.

 

 

Lekki efekt bielenia twarzy jest tylko na samym początku.

Poniżej na zdjęciu nałożony mam puder Mac Studio Fix, ale równie dobrze nakłada się każdy inny puder matujący, jak np Clinique Almost Powder, którego bardzo polecam. Utrzymanie matu w tym stopniu trwa 8 godzin.

 

 

 

Niestety ten znakomity produkt został wycofany z regularnej sprzedaży, ale podejrzewam, że może gdzieś jeszcze jedna sztuka się uchować. Tak było w przypadku tego zakupu. Dlatego nie poddawajcie się w poszukiwaniach, bo produkt jest fenomenalny. Jak znajdę taki podobny, dam Wam znać.