Zanim nastał wielki boom i trend na olejki pielęgnujące twarz marka Clarins od dawna miała je w swojej ofercie. Dostosowane pod różne potrzeby skóry, bez dodatków konserwujących, 100% czystych ekstraktów roślinnych o zaskakującym działaniu. Grunt to odpowiedni wybrać:
- Huile Santal do cery suchej – kojąca pielęgnacja dla skóry suchej lub ze skłonnością do zaczerwień. Olejki eteryczne Clarins z drzewa sandałowego, kardamonu oraz lawendy wzmacniają, koją i przywracają komfort przesuszonej, podrażnionej czy zbyt mocno ściągniętej skórze. Olejek z orzecha laskowego zmiękcza, wygładza i redukuje zaczerwienienia oraz zapobiega utracie wilgoci.
- Huile Lotus do cery tłustej i mieszanej – oczyszczający olejek pielęgnacyjny nawilża, wzmacnia i przywraca równowagę skórze tłustej. Opracowany na wyłączność Clarins koncentrat z wyciągiem z drzewa różanego, pelargonii oraz kwiatu lotosu obkurcza pory i wygładza skórę. Posiada również olejek z orzecha laskowego.
- Huile Orchidée Bleue do cery odwodnionej – pielęgnacyjny olejek nawilżający przywraca witalność i blask wysuszonej skórze. Olejek eteryczny z paczuli oraz wyciąg z Błękitnej Orchidei tonizują i odżywiają spragnioną skórę. Olejek z orzecha laskowego wygładza i chroni przed utratą wilgoci.
Moja fascynacja olejkami Clarins zaczęła się kilka lat temu. Pierwszy, który chciałam koniecznie wypróbować był ten przeznaczony do cery odwodnionej – Orchidée Bleue. Przyznam, że wzięłam go przez ten cudowny zapach. Miałam wtedy ogromną chęć na wszystko, co miało związek z aromatem paczuli. Byłam wręcz zakochana w tym zapachu i co wieczór przez cały okres zimy stosowałam namiętnie ten olejek na twarz, szyję i dekolt. Z działania byłam ogromnie zadowolona. Fundował mi solidną dawkę nawilżenia bez efektu zapychania. Już po kilku razach użycia zauważyłam ujednolicony koloryt cery, leczył ropne wypryski, gasił zaczerwienioną skórę w miejscu rozszerzonych naczynek. Działał bardzo relaksująco, a dodatek eugenolu uśmierzał mi nieraz ból głowy. Nie miałam też żadnego problemu z suchymi skórkami. Alkoholu w składzie nie ma, więc osoby nawet bardzo wymagające mogą pomyśleć o przetestowaniu.
Rano moja cera wyglądała doskonale. Byłam tak zadowolona ze stanu mojej cery, że przy porannej pielęgnacji wystarczał mi jedynie lotion i lekkie serum. Krem mogłam pominąć, a o jakimkolwiek ściągnięciu skóry, czy przesuszeniu nie było mowy mimo, że panował okres grzewczy i powietrze w mieszaniu był niemiłosiernie suche. Wygodne i higieniczne aplikowanie poprzez pipetkę ze szklanej buteleczki czyni z niego doskonały produkt do pielęgnacji cery.
Po zużyciu Orchidée Bleue (155 zł/30 ml ) miałam ochotę wypróbować kolejny, który był bardziej dedykowany mojej cerze – Huile Lotus. Jednak ten nie działał aż tak spektakularnie. Może zabrakło mi cierpliwości i systematyczności, bo nie używałam już go tak regularnie? Zabrakło mi tej magii zapachu, jaka była w Orchidée Bleue. Myślę, że to ona wywołała tą ogromną chęć codziennego stosowania, przez co spektakularnego działania, które obiecuje producent. Po stosowaniu Huile Lotus (30 ml/155 zł) nie zauważyłam zmniejszenia problemu z przetłuszczaniem cery ani zmniejszenia widoczności rozszerzonych porów. Co ciekawe, takie rzeczy właśnie odnotowałam po stosowaniu Orchidée Bleue. I dlatego ten olejek polecam najbardziej. Kilka testów Huile Santal nie zaowocowało chęcią zakupu ostatniego olejku marki Clarins. Pozostanę wierna temu, który zrobił na mojej cerze największe wrażenie.
Od niedawna znów mam swój ulubiony olejek do pielęgnacji twarzy Orchidée Bleue, bo przecież sezon grzewczy w pełni. Jego zapach uprzyjemnia mi każdy wieczór i nie mam obaw, że będę miała przesuszoną skórę. To także doskonałe uzupełnienie dla osób, które mają arsenał peelingów i maseczek z glinką. Olejek Clarins w ekspresowym tempie uzupełnia nawilżenie po mocno wysuszających produktach i można w pełni cieszyć się zdrowo wyglądającą skórą.
Jeśli moja opinia w żadnym stopniu Cię nie przekonała zapraszam do zbioru niezależnych opinii na wizaz.pl