Przez jakiś czas unikałam słodkości w perfumach wracając do typów zapachów, które wdzięcznie pachną szlachetną nutą kwiatowej kompozycji. W zapachach szukałam delikatnego, kobiecego i zmysłowego akcentu. Miało być elegancko, subtelnie i tajemniczo. Z takim właśnie przekonaniem i nastawieniem szukałam czegoś dla siebie.
Jednak pewnych rzeczy nie sposób przewidzieć. Ja, osoba nie będąca fanką słodkich zapachów przepadłam w momencie, gdy poczułam nowy zapach Salvatore Ferragamo – akcent słodkiego orientu. O jakim flakonie mowa?
Amo Ferragamo!
W poprzednim roku to wyrażenie mogłam przypisać Signorina in Fiore. Dosłownie oszalałam na punkcie tego zapachu. Niby niczym wybitnym nie wyróżnia się na tle innych kwiatowych perfum, ale w tych perfumach po raz pierwszy pojawiło się jakby bogactwo i jednocześnie pewnego rodzaju skromność. Wreszcie zapach, który nie krzyczał, że jest tykającą bombą cukru z karmelem…
No i co ja mam teraz napisać. Ta tykająca bomba, którą poznałam w Amo Ferragamo przekonała mnie do siebie dosłownie w 3 sekundy. Ja, przeciwniczka przesłodzonych woni, nagle zakochałam się w słodkim pudrze. Oczywiście nie jest to skondensowana wanilia, bo Amo Ferragamo potrafi różnie pachnieć – zależnie od pogody. W dni bardzo ciepłe jest bardziej pudrowy i owocowy. Z kolei w dni pochmurne, chłodniejsze, bije od niego znacznie większa doza słodyczy. Bardziej wyczuwalna jest wtedy tahitańska wanilia oraz jaśmin.
Nuta głowy – campari, czarna porzeczka, rozmaryn
Nuta serca – jaśmin sambac, herbata mate, rabarbar
Nuta bazy – tahitańska wanilia, ambroksan, drzewo sandałowe
Butelka piękna! Śliczny różowy flakonik doskonale podkreśla słodycz i nutę pudru tego zapachu. A jak z trwałością? Jest ok, mniej więcej do czterech godzin wyczuwam na nadgarstku przy jednym psiknięciu.
Miałyście okazję już się z Amo Ferragamo zapoznać? Jak wrażenia?
Cena: 30 ml – 265 zł, 50 ml – 379 zł, 100 ml – 509 zł.
Do kupienia między innymi na sephora.pl