O przewadze, jaką mają kremowe cienie nad prasowanymi i sypkimi zdałam sobie sprawę, kiedy pierwszy raz wypróbowałam Eye Tint marki Giorgio Armani. To było moje pierwsze doświadczenie z taką formą podania cienia poprzez aplikator zakończony gąbeczką identycznie jak w przypadku błyszczyka. To kolejna zaleta tego typu produktów, że nie trzeba dodatkowo sięgać po syntetyczny pędzelek ani używać palca do pobrania kosmetyku. Metaliczny cień służy do szybkiej aplikacji, roztarcia tym samym aplikatorem bez konieczności brudzenia rąk i zmywania tego, co się może osypać.
Jeszcze do niedawna to Giorgio Armani wiódł prym i najszerszy wachlarz kolorów znajdował się w jego kolekcji. Co sezon dołączały przepiękne limitowane odcienie, jak np połyskujące różowe złoto czy rozbielone szampańskie srebro. Od niedawna podobna postać cieni pojawiła się u marki Yves Saint Laurent. I to za mniejszą cenę. Czy przez ich to jakość ucierpiała?
Ależ skąd. Jest tak samo super. Trwałość genialna, aplikacja tak samo bajeczna po obu stronach marek. I największym plusem jest to, że kolory nie dublują się. Więc dlaczego YSL jest tańszy? Trzeba nieco więcej produktu nałożyć na powieki. Pierwsza warstwa może być mało wyrazista, dlatego konieczne jest nałożenie drugie tyle, ale końcowy efekt jest na tyle bajeczny, że szybko można zapomnieć, że produkt szybciej się skończy niż gdyby to był Giorgio Armani i jego Eye Tint. no i drugim powodem jest pojemność – YSL ma 4,5 ml, a GA 6,5 ml.
Kolor, który wybrałam na pierwszy raz to odcień kojarzący się z wakacyjnym zachodem słońca – Stemy Coral #5 Uwielbiam koralowe odcienie na powiekach z iskrzącymi się różowymi drobinkami, które piękne przylegają do powieki i mam pewność, że wszystko będzie się trzymało aż do wieczora.
Tuż po zaaplikowaniu Full Metal Shadow jest bardzo prosty w obsłudze i można go z powodzeniem zostawić solo lub od razu połączyć go z prasowanym cieniem, którym można zaznaczyć zewnętrzny kącik oka nad ruchomą powieką. Można skorzystać z jeszcze jednej opcji, rano pomalować samym Full Metal Shadow, a na wieczór, jeśli czeka nas uroczysta kolacja lub extra wyjście z domu, to wystarczy, że w zewnętrznym zagłębieniu powieki dołożymy znacznie ciemniejszego cienia i nowy makijaż gotowy w niecałą minutkę. Jakiekolwiek manewrowanie przy tym cieniu nie szkodzi w żadną stronę. Współpraca z powieką jest wzorowa i nie ma się do czego przyczepić. Barierą przed zakupem może być dla niektórych cena. Za ten produkt zapłaciłam po rabacie 108 zł/4,5 ml.
Na poniższych zdjęciach mam nałożoną i roztartą tylko jedną warstwę. W przypadku dołożenia kolejnej porcji produktu efekt jest znacznie bardziej mocniejszy i ciemniejszy.