Zwrócił moją uwagę całkiem niespostrzeżenie. Jego odcień nie wyglądał ani na unikat, ani w żaden sposób wyjątkowo. Nie był chłodnym brązem, którego tak bardzo lubię. Mimo to miał w sobie to coś, co spowodowało, że poczułam chęć, by sprawdzić go na dłoni. Swatch wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie – fajny, czekoladowy brąz (nie za ciemny, nie za jasny), może wyglądać całkiem obiecująco. Chciałam od razu go kupić, jednak stany magazynowe stacjonarnej perfumerii Douglas w Alfa Centrum świeciły pustkami i dopiero po wszczęciu postępowania dotyczącego zamówienia produktu, konsultantki postanowiły go dla mnie specjalnie zamówić, obiecując, że w ciągu dwóch tygodni będą go miały. Do dziś zastanawia mnie fakt, dlaczego owe panie nie zasugerowały zakupu w sklepie online. Czyżby Douglas.pl i Douglas stacjonarny to dwa różne światy i wzajemna konkurencja?
Marka Physicians całkiem niedawno zagościła swoim asortymentem w niemieckich perfumeriach. Nie jest łatwo ją namierzyć. Zdziwiło mnie, że w tych największych jej nie ma. Całkiem okazały wybór znajduje się na douglas.pl i stamtąd pochodzi mój puder. Kliknęłam go po sporej obniżce.
Ok, to może teraz o walorach kosmetyku. Prasowany puder brązujący do twarzy jest pozbawiony parabenów, konserwantów, sztucznych barwników, a nawet glutenu. Kiedyś miałam z tego ostatniego mały ubaw. Rozumiem trend na dietę bezglutenową i ma to jakieś uzasadnienie, ale że kosmetyk pozbawiony glutenu? Czyli czego? Pszenicy, mąki? Nie czaję filozofii, może to po prostu chwyt marketingowy? Ja jednak chcę zakomunikować, że ten bronzer sprawuje mi się świetnie. Jego odcień jest identyczny z tym, jak opala się moja skóra. Idealnie współgra z moim kolorytem opalonej ręki. Przyznam, że poszukiwania takiego bronzera były bardzo długie. Ten, nie dość, że świetnie „opala’ skórę twarzy, to dodatkowo ładnie wyrównuje jej strukturę. Twarz wygląda zdrowo, bije od niej delikatny blask i sprawia, że wygląda na wypoczętą i przez to młodziej. Trwałość też jest na plus. Nie wymaga poprawek w ciagu dnia, a sebum trzyma w doskonałych ryzach. W opakowaniu oprócz lustereczka dołączony jest pędzelek, który jest sprytnie schowany pod pudrem w osobnej przegródce. Nie jest zbyt milusi w użytkowaniu, niemiłosiernie drapie i odbiera całą przyjemność upiększania cery brązem. Jeśli ma się podobny, ale milszy, lepiej jest go sobie wymienić.