Powiedzenie, że „nigdy nie mów nigdy” idealnie pasuje do tej historii. Jeszcze dwa lata temu ani przez myśl nam nie przyszło, żeby mieszkać w domu. Zawsze tylko mieszkanie i mieszkanie, blisko centrum, w mieście. Skąd taki punkt widzenia? 14 lat temu mieszkaliśmy w domu, na obrzeżach miasta, z własną furtką do lasu, z wielkim ogrodem i z mnóstwem poźniejszych problemów. To była jedna z najgorszych decyzji, jaką podjęliśmy, decydując się na dom 30 km od granic miasta.
Jednak dlaczego wybraliśmy ten dom bez większych poszukiwań? Odpowiedź była jedna – byliśmy świeżo upieczonymi rodzicami i bardzo nam zależało, by mieszkać już na swoim. Najlepiej z dala od miasta, w miejscu, gdzie jest spokój, cisza i piękne widoki. I właśnie ta cisza i spokój mnie stamtąd wypędziły. Bardzo trudno było mi pogodzić obowiązki młodej mamy i pani domu. Skupiłam się maksymalnie na malutkiej Oleńce i to było dla mnie priorytetem.
Po roku mieszkania w domu miałam już dość. Jako 23 latka nie miałam jeszcze prawa jazdy i trochę irytowała mnie ta zależność od czasu pracy męża, a do pobliskiego sklepu, apteki, czy poczty miałam za daleko, by iść na piechotę. Nie chciałam, żeby mi to zajmowało prawie 2,5 godziny. Oczywiście to nie były jedyne minusy tego domu.
Wyleczyłam się z mieszkania w domu, tęskniłam za mieszkaniem w pobliżu centrum. I tak też z mężem postanowiliśmy sprzedać dom pod Obornikami Śląskimi. I mieliśmy dużo szczęścia, bo kupiec znalazł się 3 dni po tym, jak wstawiłam ogłoszenie na portalu. Nasze nowe mieszkanko w stanie deweloperskim udało nam się znaleźć na wrocławskich Krzykach, w pobliżu 2 przepięknych parków. To był nasz mały sukces.
57 m2
I po 13 latach przyszła chęć na zmianę. Wszyscy w trójkę potrzebowaliśmy większej przestrzeni niż 57 m2. Dodatkowo zaczęła nas też wyganiać ogromna budowa bloków, która rosła dosłownie pod naszymi oknami, dając ogromny dyskomfort z hałasem. Teraz z sąsiadami możemy sobie machać, a przy większych chęciach po drabinie przejść do siebie na balkon.
Plan A
W czerwcu 2018 zaczęliśmy poszukiwania większego mieszkania. Plan był taki – minimum 85 m2, stan deweloperski, balkon lub taras, ta sama dzielnica, garaż + komórka lokatorska, fajne widoki przez okno z dala od sąsiednich budynków, bliskość centrum miasta, bardzo dobra infrastruktura. I po kilku tygodniach poszukiwań znaleźliśmy to prawie idealne, bo jak wiadomo, życie składa się z kompromisów. Mieszkanie było duże, ale bez komórki lokatorskiej, zbyt wąski balkon, na którym raczej się nie posiedzi, a tylko postoi, ale reszta naszych kryteriów i oczekiwań była zaliczona.
Czemu nie kupiliśmy tego mieszkania mimo, że byliśmy na nie od razu zdecydowani? To mieszkanie było wstępnie zarezerwowane dla ludzi, którzy mieli się nad nim zastanowić. Mieli na to czas 3 dni, a wyprzedzili naszą wizytę w tym mieszkaniu dosłownie o godzinę. Musieliśmy czekać do poniedziałku z ich decyzją, a już na drugi dzień mieliśmy dawno zabukowany lot na Kretę. Nie lecieliśmy za bardzo podekscytowani. Bardzo nam zależało na tym mieszkaniu, spośród 3 miesięcznych poszukiwań było najlepsze. Parę dni później mąż zadzwonił do prezesa i oczywiście dowiedzieliśmy się, że mieszkanie przeszło nam koło nosa. I jak to w życiu bywa – nic nie dzieje się przypadkiem.
Plan B
Pod koniec urlopu spacerowałyśmy z córeczką po pięknym ogrodzie wokół hotelu, w którym mieszkaliśmy. Ola chodziła boso po trawie i zachwalała miękkość i piękno trawy. I to mnie natknęło – a może dom! Mąż momentalnie podchwycił pomysł i oboje wyleczyliśmy się z mieszkania. Będzie dom!
Już pominę kwestię lokalizacji, bo na początku obraliśmy kiepski kierunek, ale potem szybko weszliśmy na ten właściwy. Mieliśmy dużo szczęścia – znaleźliśmy działkę w pobliżu i z widokiem na las, pełna infrastruktura, bliskość granicy miasta, do centrum kilka minut. To było to!
Własny 2
Tak się nazywa projekt domu, na który się zdecydowaliśmy. Parametry działki nie były utrudnieniem. Zależało nam, żeby ten dom nie był wielki, miał duży taras w naszej sypialni, gdzie będziemy mogli rano pić kawkę, o ile pogoda pozwoli.
Drobne zmiany w projekcie
W projekcie parę rzeczy pozmienialiśmy. Nie potrzebujemy w domu aż 3 łazienek, jedną z nich zamieniliśmy na garderobę. Zrezygnowaliśmy z pustki nad jadalnią. Architekt doradził, że jest zbyt mała, żeby robić jakiekolwiek wrażenie i przyjęliśmy bez problemu ten argument. Zrezygnowaliśmy z 3 okien, a okno w kuchni zmieniliśmy na panoramiczne na wysokość fartucha kuchennego.
Z budową domu wystartowaliśmy w styczniu tego roku. Przy sprzyjających okolicznościach mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się wprowadzić. Prognozy mojego męża są różne, ale w sumie to bez znaczenia, czy to będzie grudzień, czy początek 2021. Ważne, że się udało podjąć super decyzję i znaleźć idealne miejsce, a to już większa połowa sukcesu.