Smashbox Be Legendary

 

Soczysta tafla koloru, piękny blask i magia koloru. Co roku o tej porze marka Smashbox ma do zaoferowania nietuzinkowy zestaw błyszczyków idealnie dobranych pod aktualne trendy w makijażu. W kolekcji Art.Love.Color skomponowano zestaw 3 błyszczyków Be Legendary – Pout, Caroline oraz Disco Rose. Nie mam jeszcze najnowszej kolekcji, ale wciąż cieszy mnie ta z zeszłego roku, którą dziś zaprezentuję.

 

 

Opakowania są urocze, to trzeba przyznać, a efekt na ustach to jeszcze lepszy dowód na to, że marka Smashbox dobrze zna się na rzeczy w kwestii malowideł do ust. Kolory są soczyste lub delikatnie mieniące się drobinkami zależnie od wybranego odcienia. Każdy błyszczyk przyjemnie nawilża, nie pozostawia uczucia lepkości i cudownie wygładza wargi. Najbardziej trwałe to te o zdecydowanych i mocniejszych kolorach, jaśniejsze nieco krócej utrzymują się na ustach. Który z 5 najbardziej mi się podoba? To Azalea, drugim ulubieńcem jest odcień Pout – mleczny odcień, którego możecie podejrzeć TUTAJ . Dla mnie te produkty nie mają wad, a może brak mi obiektywizmu skoro to moja ulubiona marka..?

 

Jewel to ciemny nude z licznymi drobinkami, dość trudny kolor do noszenia szczególnie przy nieopalonej cerze, za to latem sprawdza się doskonale. Niestety ten odcień znalazł się jako limitowanka, ale jest podobny o innej nazwie.

 

Azalea to mój ulubiony kolorek. Pięknie solo, cudownie na już nałożonej pomadce. Pasuje niezależnie od karnacji i jaki mam aktualnie kolor włosów. Mój faworyt. Dostępny w ofercie sprzedaży.

 

Gilt – ten też bardzo lubię. Bardzo delikatny z mnóstwem rozświetlających drobinek z efektem glow. Świetnie służy do podrasowania innych kolorów błyszczyków lub pomadek. Jest to najbardziej uniwersalny odcień błyszczyka.

 

Legendary – soczysta czerwień, która może wpaść w oko niejednej maniaczce ognistych ust. Pięknie się prezentuje  na delikatnie opalonej cerze lub przypudrowanej bronzerem. Pięknie podkreśla biel zębów i jeszcze bardziej optycznie je wybiela. Jedyny kolor, który trochę mi sprawia trudności przy nakładaniu na usta, ale dla efektu warto.

 

Pout – mleczny, bardziej mleczny, pout. Bez drobinek. Opis chyba zbędny, a dla fanek mlecznych odcieni na ustach – produkt niezbędny!

 

This slideshow requires JavaScript.