Guerlain – Abeille Royale Lotion i Secret de Purete

Pierwszym  produktem z gamy Abeille Royale marki Guerlain było serum mające działanie wygładzające i lekko napinające. Skóra po nim pięknie promieniała zdrowym blaskiem i świeżością. Ponadto faktycznie lekko napinał skórę jak po maseczce bankietowej, jak i działał na pory. Jednym słowem – był to i nadal jest – bardzo dobry produkt. Ze względu na swoje liftingujące właściwości, których jednak jeszcze nie potrzebuje, zrezygnowałam z kolejnego zakupu buteleczki i swoją uwagę przerzuciłam na lotion z tej gamy. Lotiony potrafią mieć spektakularne działanie, czasem są tak samo silne odżywczo jak serum, tyle, że ich konsystencja jest bardziej wodnista. Kiedyś używając lotion Shiseido Nutriperfect przekonałam się, że lotiony bardzo mi służą. I są na tyle dobre, że moja cera może się obejść bez stosowania tak treściwego serum.

I tu produkt Abeille Royale bardzo mnie zawiódł. Wcale nie ma działania wygładzającego, ani tym bardziej napinającego, choć pod samą nazwą lotionu widnieje napis SMOOTHING. 

Używałam go rano i wieczorem, i nie było efektu nawilżenia, ani takiego welwetu na twarzy. Tak jak bym wzięła mleczko Kolastyna wymieszała z wodą pół na pół i myślę, że efekt byłby dokładnie taki sam. Ot taki demakijaż, który za za zadanie zetrzeć kurz z naszej cery:) I choć moja mieszana cera nie potrzebuje mega nawilżenia, to co dopiero będzie przy cerze suchej? Produkt może okazać się klapą.
Cena jaką nam przyjdzie zapłacić za 145 ml to 229 zł. Ja wydałam połowę mniej w sklepie internetowym.
Kolejnym słabym produktem z Guerlain jest pianka do mycia twarzy Secret de Purete.

Czy ktoś  kojarzy mleczko z tej serii..? Jeśli tak, to pewnie pamięta jego cudowne działanie nawilżające i nadające efekt satynowej cery. Z takimi oczekiwaniami podeszłam do pianki oczyszczającej, no ale niestety. Ten produkt to pomyłka. Nie domywa makijażu to raz, a dwa, że cera nie odczuwa ukojenia takiego, jakie czułam po mleczku Secret de Purete. Czy jest sens coś więcej pisać o produkcie, który nam nic nie daje..? Chyba to wystarczy.

Pianka kosztuje 199 zł w Sephorze, ja za swoją zapłaciłam połowę mniej w perfumerii internetowej.

Wniosek? Wracam do swojego ulubionego lotionu z Shiseido, a z piankami daje sobie spokój i pozostanę przy kontynuacji demakijażu olejkiem z Sephory. Ci z tyłu to już czekają, by zając miejsce tym porażkom 😛