Nigdy nie przepadałam za kosmetykami marki Clinique. Mało który kosmetyk tej firmy odpowiadał mi w 100%. Nie byłam zadowolona ze skuteczności pielęgnacji, ani z doboru odcienia w przypadku podkładów, BB kremu czy pudru. Mimo, że marka ma dość spory wybór odcieni, to z każdym kolorem było coś zawsze nie tak, albo za jasny, albo za ciemny, albo za zimny, albo… po chwili od nałożenia ciemniał.
Na przestrzeni kilku lat zaobserwowałam, że Clinique próbował też nieco zmienić wizerunek swoich produktów i wnieść nieco ożywienia, co można zobrazować na przykładzie róży do policzków. Lakiery do paznokci oraz zapachy nie cieszą się niestety imponującą popularnością i zapewne tak zostanie. Za to coraz lepiej prezentują się kosmetyki do oczyszczania twarzy. I nie mam tu na myśli popularnego zestawu 3 kroków.
Do tej pory tylko 3 produkty sprawdziły mi się rewelacyjnie:
- maseczka Turnaround,
- żel punktowy Anti-Blemish, który został wycofany i prawdopodobnie jego miejsce zastąpiło serum Anti-Blemish Solutions,
- puder Amost Powder Makeup z filtrem 15 SPF
Nowa seria City Block Purifying
Kiedy zobaczyłam na stronie Douglas.pl nowości w zakładce Pielęgnacja, a wśród nich dwie pojedyncze sztuki nowej linii Clinique – City Block Purifying, przyjrzałam się opisom produktów i postanowiłam zaryzykować i kliknąć w ciemno oba kosmetyki. Tak, takie rzeczy niezwykle rzadko się zdarzają, zwłaszcza, gdy dana marka nie jest przeze mnie lubiana, ale opis oraz skład momentalnie przekonał mnie do zakupu.
Najpierw moją uwagę zwrócił żel oczyszczający do twarzy City Block Purifying Charcoal Cleansing Gel (109 zł). Po przeczytaniu, że owy produkt:
(…) gruntownie oczyszcza skórę, neutralizując niekorzystny wpływ stresorów środowiskowych i regulując poziom produkcji sebum zarówno tuż po nałożeniu jak i w miarę regularnego stosowania. Czarny, kryjący żel zawiera naturalny bambusowy węgiel drzewny, który przyciąga zanieczyszczenia i zabrudzenia niczym magnes, zatrzymując je i ułatwiając tym samym ich późniejsze zmycie z powierzchni skóry. Gliceryna przyciąga cząsteczki wilgoci z atmosfery i wiąże je na powierzchni skóry zapobiegając zasychaniu żelu na twarzy natomiast kofeina łagodzi, koi i oczyszcza skórę.
Efekt? Nawilżona i miękka skóra.
a następnie o City Block Purifying Charcoal Mask & Scrub (129 zł), że:
Maseczka z węglem drzewnym + peeling błyskawicznie usuwają toksyny, zabrudzenia i nadmiar sebum, a w miarę regularnego stosowania redukują widoczność porów.
Naturalny bambusowy węgiel drzewny przyciąga zanieczyszczenia do skóry niczym magnes Wyciąg z algi brunatnej reguluje poziom produkcji sebum, zmniejszając poziom nabłyszczenia skóry w miarę systematycznego stosowania.
Łagodny eksfoliator bezpiecznie złuszcza i pomaga skórze pozbywać się zabrudzeń nie osłabiając jej przy tym i nie powodując szkód dla środowiska.
Doszłam do wniosku, że z takim składem oba kosmetyki muszą mieć niezły potencjał, i że warto je wypróbować. Co o nich teraz myśle? Czy żałuję zakupu?
To mój najlepszy zakup w ciemno, jaki miałam okazję sobie sprawić. Przeczucie mnie nie zawiodło. Faktycznie skład zadziałał tak, jak powinien. Żel oczyszczający pozostawia solidnie oczyszczoną skórę z nadmiaru sebum, pory są czyste, a nos błyszczy jak wypolerowany. Jest to uczucie świeżości, które lubię, nie mam też wrażenia, że skóra jest ściągnięta ani tym bardziej przesuszona. Jest wręcz idealnie i uważam, że ten żel wykonuje kawał dobrej roboty, że dalsze etapy oczyszczania w postaci masek i peelingów wydają się już rzeczą zbędą.
Z maseczki jestem równie zadowolona. Zaskoczyła mnie tym, że pomimo delikatniejszego działania niż biała Glam Glow, jest zdecydowanie skuteczniejsza i mocniejsza w działaniu. Nic też się nie stanie, jak zapomnimy ją zmyć po sugerowanych przez producentach pięciu minutach. Spokojnie można się zagadać z przyjaciółką przez telefon i nawet po zmyciu jej po 20 minutach twarz nie ma skutków podrażnienia ani naruszonego płaszcza lipidowego.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić mocno oba produkty do przetestowania. Z otrzymaniem próbki zapewne nie będzie problemu, konsultantki Clinique zawsze ochoczo je rozdają swoim klientkom, aczkolwiek jedynie gdzie się kryje kruczek to to, że problem stoi po stronie dostępności pełnowymiarowego produktu. Mam nadzieję, że kolejna seria produkcyjna nie ucierpi na jakości i będzie utrzymana na tym samym poziomie.