Podkłady na rozszerzone pory z drogeryjnej półki – który najlepszy?

Podkłady na rozszerzone pory z drogeryjnej półki - który najlepszy?

 

 

To już czwarty wpis na blogu dedykowany posiadaczkom cery z rozszerzonymi porami. Tym razem wzięłam mocno pod lupę podkłady, które można odnaleźć na drogeryjnych pólkach. Jak się okazało, spośród 10 testowanych podkładów, można trafić na prawdziwą perełkę. Aczkolwiek nie było łatwo i od razu.

 

Poza tym, zgodnie z życzeniem, ten wpis dedykuje jednej z pań, która na fb pod postem o najlepszych podkładach na rozszerzone pory | 2017, napisała:

 

 

                  „Wszystko fajnie….a coś tańszego?”

 

 

Mówisz i masz! O to odpowiedź na ten komentarz.

Podkłady na rozszerzone pory z drogeryjnej półki - który jest najlepszy?

 

Pharmaceris Fluid matujący

Na początku testowania miałam mieszane uczucie, ale kiedy dotarłam do momentu, w którym odkryłam jego potencjał, to całkowicie zmieniłam zdanie na jego temat. Okazało się, że Fluid Matujący Pharmaceris bardzo lubi wsparcie bazy pod makijaż. Użycie jej spowodowało, że mogłam odnotować całkiem konkretną ilość jego zalet. 

 

Wrażenia

Przede wszystkim cera po nałożeniu Fluidu Matującego wygląda świeżo i promiennie. Perfekcyjnie kryje i kamufluje rozszerzone pory. Wspaniale wygładza i nie podkreśla bruzd na czole. Do ujednolicenia kolorytu wystarczy niecała porcja wydobyta za pomocą pompki. Dzięki wcześniej nałożonej bazie pod makijaż, nie stwarza żadnych problemów przy rozprowadzeniu na skórze twarzy. Pięknie wtapia się. Nie tworzy maski. Nie zastyga, ani nie wysusza. Nadaje delikatnie satynowy mat. Efekt końcowy jest na tyle ładny, że aż szkoda używać pudru do dalszego punktu w makijażu, np. modelowanie różem. Trwałość Fluidu Matującego Pharmaceris widnieje na poziomie 7-8 godzin, a bywały dni, że nawet przez 12 godzin dawał radę. 

 

Na uwagę zasługuje również fakt, iż podkład ten wyposażony został w filtr 25 SPF. To spore zabezpieczenie przed promieniami słonecznymi. Jednak z racji tego, że filtry generalnie mają swój ograniczony okres działania, możemy być pewne ochrony przez najbliższe 3 godziny przebywania na pełnym słońcu od chwili jego nałożenia na twarz.

 

Nie jestem tylko pewna, czy każda pani odnajdzie swój idealny odcień podkładu. Kolor, który posiadam Ivory nie należy do zbyt jasnych. Mi osobiście on bardzo odpowiada z racji tego, że na koniec malowania się, zawsze sięgam po puder brązujący. Pomimo tego, gorąco zachęcam testy podkładu Pharmaceris, który można dostać w Superpharm na dziale Apteka lub w pobliskiej aptece na osiedlu.

 

Cena: ok. 40 zł

 

 

Lirene No mask

Widząc efekt podkładu No Mask, pierwszy raz na twarzy u koleżanki, byłam pod wrażeniem, jak pięknie prezentował się na jej buzi. Usłyszała ode mnie masę komplementów i zanim powiedziała mi, że użyła nowego podkładu Lirene No Mask, byłam przekonana, że sięgnęła po coś z górnej półki. Jej cera wyglądała po prostu pięknie. Zachwycający, satynowy mat, wygładzona skóra twarzy i do tego świetne krycie.  Myślałam, że ten podkład również u mnie się sprawdzi. Myliłam się niestety. 

 

Podkład No Mask w blogosferze kosmetycznej oraz wśród wizazanek posiada dość podzielone opinie. Dla jednych jest rewelacyjny, drugim wzbudza sporo zastrzeżeń. Do tej drugiej grupy zaliczam się również ja. Dlaczego? Jest bardzo kapryśny i trudno mi było dobrać pod niego pielęgnację. Jednego dnia potrafił dobrze współpracować, a już następnego – stosując ten sam rytuał pielęgnacyjny – budził wątpliwości, czy to aby ten sam podkład. 

 

Wrażenia

Konsystencja na tak – bardzo dobrze się rozprowadza, aczkolwiek brak pompki jest tu drobną wadą. Jednak z drugiej strony podkład nie jest na tyle wodnisty, żeby jego wypływanie zawsze kończyło się pobrudzeniem, czy niekontrolowanym wypłynięciem poza namierzony obszar. Za trzecim razem z powodzeniem można dojść do wprawy. 

 

Podkład No Mask najbardziej lubiłam nakładać grubym, ściętym pędzlem do podkładu. Pierwszy efekt po nałożeniu budził wielki zachwyt. Niestety tylko na moment. Najpierw zmieniał się odcień w kierunku delikatnej pomarańczy. Potem zauważyłam, że zaczynał podkreślać poziome bruzdy na czole. Tego bardzo nie lubię, bo bez podkładu wcale one nie są tak widoczne. Rozszerzone pory kamuflował też tylko przez chwilę, potem je jeszcze bardziej podkreślał. Po 30 minutach od nałożenia efekt zupełnie mijał się z oczekiwaniami ujednolicenia i wygładzenia cery. Zabrakło mi również mocnieszej dawki nawilżenia i myślę, że tu jest przyczyna problemu. No Mask za mało nawilża, a za bardzo wysusza i nieco ściąga skórę. 

 

Cena: ok. 36 – 39 zł

 

 

Lirene Perfect Tone

O podkładzie Perfect Tone poświęciłam osobny notatkę. Jednak biorąc pod uwagę jego mocne strony, musiał ponownie zaistnieć na blogu. Ten podkład również jest warty uwagi, jeśli mamy sporo do ukrycia, zwłaszcza strukturę rozszerzonych porów. Świetnie sobie radzi z kamuflowaniem tego mankamentu. Z jego strony można liczyć na bardzo dobre krycie. Super nawilża, ładnie ujednolica koloryt i faktycznie posiada właściwości dopasowujące się do kolorytu cery.  Wygładzona i świeżo wyglądająca cera to efekt, jakiego można się spodziewać na kilka godzin po podkładzie Perfect Tone. 

 

Cena: ok. 35 zł

 

Więcej szczegółów tutaj – klik.

 

 

L’oreal True Match

Kolejny podkład na rynku kosmetycznym, który również ma taką samą ilość zwolenniczek, co przeciwniczek to – L’oreal True Match. Tym razem należę do tej pierwszej grupy osób. True Match to podkład, który kocha dotyk ciepłych dłoni, ale nie w chwili nakładania, tylko tuż po nałożeniu na całą twarz. Potęguje to działanie idealnego wtopienia się w skórę i moja cera uzyskuje jeszcze lepszy efekt ujednolicenia i wygładzenia. Nie wymaga przypudrowania, a jedynie lekkiego przyprószenia najlżejszym, miałkim pudrem, aby nie zepsuć tak perfekcyjnego wyglądu cery.

 

Wrażenia

Podkład L’oreal True Match pięknie kryje wszelkie zaczerwienienia oraz świetnie kamufluje strukturę rozszerzonych porów. Nie tworzy maski. Nie podkreśla bruzdy nosowo-wargowej ani tej na czole. Bardzo dobrze nawilża skórę, ale też dobrze radzi sobie z utrzymaniem sebum i nie wpływa na jego widoczność przez większość dnia. Jednak na niektórych blogach kosmetycznych można spotkać się z zupełnie inną opinią i parę osób narzekało na jego trwałość. U mnie spisuje się bardzo dobrze i jestem zadowolona z efektu jaki pozostawia na wiele godzin.

 

Kolorystyka podkładów True Match jest tu również ogromnym plusem. Latem i jesienią świetnie sprawdza mi się odcień 3.D Beige Dore, z kolei zimą i wiosną – 2.N, czyli Vanilla. Osoby z bardzo jasną karnacją również znajdą dla siebie idealny kolorek.

 

Cena: ok. 45 – 60 zł

 

 

Ingrid Ideal Matt

To moje największe zaskoczenie. I to mega pozytywne. Nigdy nie podchodziłam w drogerii HEBE do szafy z kosmetykami marki Ingrid, a jak już, to tylko rzucałam przelotne spojrzenie, kierując się na dział z perfumami, biorąc pod uwagę jedynie fakt, że taka marka istnieje. Jednak ze względu na przygotowanie materiału do wpisu, zerknęłam również na podkłady tej marki.

 

Kupiłam dwa, ale tylko jeden nadawał się do uwzględnienia. Ideal Face okazał się kompletnym niewypałem, za to Ideal Matt może z powodzeniem konkurować z podkładami z wyższej półki, np z Estee Lauder Double Wear, Marc Jacobs Beauty Remarcable, czy Dior Forever. 

 

Wrażenia

Ideal Matt to podkład najbliższy ideałowi. Genialnie matuje i utrzymuje mat przez 8-9 godzin. Jest niewidoczny na twarzy, a krycie ma na bardzo wysokim poziomie. Przepięknie ukrywa strukturę rozszerzonych porów, nie wchodzi w załamania skóry, ani nie podkreśla bruzd na czole,czy wokół ust. Cera wygląda doskonale. Świetna kolorystyka. Ideal Matt ma bardzo lekką konsystencję, łatwo się rozprowadza i jest niezwykle plastyczny.

 

Brakuje mi tylko nieco więcej nawilżenia, ale gdy dodam i zmieszam na przegubie dłoni dwie porcje podkładu z serum lub bazą nawilżającą w proporcji 1:1 to uzyskuje perfekcyjny wygląd cery. Najlepsze jest to, że podkład im dłużej trwa na twarzy, tym lepiej wygląda. Aczkolwiek efekt wow jest natychmiastowy od chwili nałożenia. Genialny jest również do zdjeć makijażu twarzy. 

 

Podkład Ideal Matt Ingrid o pojemności 30 ml w szklanej buteleczce. Producent zadbał również o to, by fluid wyposażony był w pompkę. I na koniec cena. Nie sądziłam, że może być tak niska, przy tak wielu świetnych właściwościach kosztował mnie niecałe 20 zł i to bez promocji. Odcień 301 nie jest najjaśniejszym, jest jeszcze o jeden ton jaśniejszy – #300. 

 

 

Misslyn Made To Stay

I kolejny, bardzo dobry podkład – Made to Stay marki Misslyn z jednym małym ale. Oprócz ukrywania rozszerzonych porów, zapewnia nawilżenie, optyczne wygładzenie oraz subtelne rozświetlenie. Nieco mniej kryje ten najjaśniejszy, jednak lekkość kosmetyku pozwala na dołożenie kolejnej warstwy gwarantując brak efektu maski. Za to ciemniejszy odcień, czyli #170 (natual beige) świetnie poradził sobie z ukryciem moich popękanych naczynek na policzkach. 

 

Marka Misslyn oferuje 7 odcieni – #115 jest najjaśniejszy i świetnie nadaje się do bardzo jasnej karnacji. Chwilę po nałożeniu 115-tka wydała mi się o jeden ton za jasna od mojej karnacji, jednak po chwili koloryt zintegrował się z kolorem szyi. 

 

Made to Stay wydobywa się za pomocą pompki. Ilość, jaką odmierza w zupełności wystarczyła mi, aby ujednolicić koloryt cery. Opakowanie mieści w sobie 25 ml produktu. Podkład ma właściwości wodoodporne. Jednak pod tym kątem jeszcze nie miałam okazji go sprawdzić. 

 

Wrażenia

Lekki i nawilżający. Kryje delikatnie i bardzo dobrze kamufluje rozszerzone pory. Nadaje efekt wypoczętej i świeżo wyglądającej twarzy. Nie zastyga, ani nie tworzy maski. Jest bardzo komfortowy w noszeniu i nie ściąga skóry twarzy.  Nie podkreśla zmarszczek ani bruzd, zwłaszcza tych na czole. Świetnie współgra z każdą pielęgnacją oraz pudrem do wykończenia makijażu. Nie wymaga użycia wcześniej bazy pod podkład. Trwałość – średnia i to jest moje jedyne ale, które wspomniałam na początku jego opisu. 

 

Cena: ok. 40 zł

 

 

Na tym kończy się niniejszy wpis. Mam nadzieję, że nieco rozjaśniłam kwestię wyboru idealnego podkładu dla cery z rozszerzonymi porami. Wymienione powyżej podkłady nie były wszystkimi, które brały udział w moich testach. Pozostałe totalnie nie kwalifikowały się do brania pod uwagę przez wzgląd przeważającej liczby wad. Jeśli kiedykolwiek wpadnie w Wasze ręce podkład Ideal Face marki Ingrid – odradzam kupowania. To samo dotyczy topornego i wysuszającego Essence Camouflage 2 in 1, trudnego do nałożenia i robiącego efekt maski Perfect Cover Make up Manhattan, czy kapryśnego Air Mat marki Bourjois. 

 

 

Dla urozmaicenia polecam również wpis o najlepszych podkładach z wyższej półki – warto tam zajrzeć i dowiedzieć się, na który podkład (powyżej 120 zł) można liczyć, a którego lepiej unikać – link poniżej. 

 

Najlepsze podkłady na rozszerzone pory – edycja 2017 klik